Czemu?
O Panie, spojrzeć chciej jak cierpieć muszę,
Jak skarżę się i płaczę w nocnej ćmie!
Dlaczego dałeś mi nieziemską duszę –
Skoro do ziemi tu przykułeś mnie?
Mówię do Ciebie przez mrok tysiącleci,
Bo chcę powiedzieć Tobie, Stwórco nasz,
Że Cię szukamy jak zbłąkane dzieci,
Wołając z płaczem: „Ojcze, odsłoń twarz!”
Gdybym usłyszał choć raz Słowo święte,
Jak bym radośnie witał każdy dzień!
Życie, śmierć, miłość są tak niepojęte
I nieodłączne niby własny cień.
Czemu uparcie milczysz, Niewidzialny?
Czyżby to miał być Twej wielkości znak?
Od lat tysięcy, na mój krzyk błagalny:
„O Panie, czemu?” – odpowiedzi brak
|
Зачем?
Господь, Господь, внемли, я плачу, я тоскую, Тебе молюсь в вечерней мгле Зачем Ты даровал мне душу неземную И приковал меня к земле?
Я говорю с Тобой сквозь тьму тысячелетий,
Я говорю Тебе, Творец,
Что мы обмануты, мы плачем, точно дети,
И ищем: где же наш Отец?
Когда б хоть миг один звучал Твой голос внятно,
Я был бы рад сиянью дня,
Но жизнь, любовь, и смерть – все страшно, непонятно, Все неизбежно для меня.
Велик Ты, Господи, но мир Твой неприветен,
Как все великое, он нем,
И тысячи веков напрасен, безответен
Мой скорбный крик «Зачем, зачем?..»
|
Do kresu życia
Jeśli odejdziesz dnia pewnego Być może chłodniejszą się staniesz, Ale do kresu życia mego Miła, ty moją pozostaniesz.
Wiem, nowa cię miłość rozpali, Kto inny twym sercem zawładnie, Lecz pamięć obrazy ocali Dawnego uczucia gdzieś, na dnie.
I ból się zjawi w szczęścia chwili Gdy z innym, kiedy zgasną zorze, Nad źródłem wiecznym się pochylisz I zadrżysz – bo mnie ujrzysz może.
|
До последнего дня
Быть может, когда ты уйдешь от меня, Ты будешь ко мне холодней. Но целую жизнь, до последнего дня, О друг мой, ты будешь моей.
Я знаю, что новые страсти придут, С другим ты забудешься вновь. Но в памяти прежние образы ждут, И старая тлеет любовь.
И будет мучительно-сладостный миг: В лучах отлетевшего дня, С другим заглянувши в бессмертный родник, Ты вздрогнешь — и вспомнишь меня.
1898 г.
|
Będę na ciebie czekał
Będę na ciebie czekał wśród udręki, Choćby to nawet trwało lata całe, Tak nieodparcie kuszą twoje wdzięki, A obietnice twe są wiecznotrwałe.
Ty jesteś samym nieszczęścia milczeniem, Światłem przypadkiem w mroku zapalonym. Ty jesteś dla mnie rozkosznym pragnieniem Tego, co wciąż jest dla mnie niewiadomym.
Ze swym ku ziemi opuszczonym wzrokiem I ze spojrzeniem tak zawsze łagodnym, Kiedy niepewnym postępujesz krokiem Jako ptak, w locie jedynie swobodny,
Budzisz uczucia głęboko uśpione. Lecz nie wiem, jakie kryją tajemnice, Te twoje nigdy łzami nie zaćmione, Wciąż odwrócone od świata źrenice.
Choć nie wiem miła czy się kiedyś zdarzy, Że warg mych dotkną słodkie usta twoje, To nie przestaję o tej chwili marzyć, W której będziemy jedynie we dwoje.
Czy jesteś śmiercią niespodzianą może, Czy gwiazdą dotąd jeszcze nie zrodzoną, Będę na ciebie zawsze, w każdej porze, Czekał z tęsknotą niezaspokojoną.
|
Я буду ждать тебя
Я буду ждать тебя мучительно, Я буду ждать тебя года, Ты манишь сладко-исключительно, Ты обещаешь навсегда.
Ты вся — безмолвие несчастия, Случайный свет во мгле земной, Неизъясненность сладострастия, Еще не познанного мной.
Своей усмешкой вечно-кроткою, Лицом, всегда склоненным ниц, Своей неровною походкою Крылатых, но не ходких птиц,
Ты будишь чувства тайно-спящие, И знаю, не затмит слеза Твои куда-то прочь глядящие, Твои неверные глаза.
Не знаю, хочешь ли ты радости, Уста к устам, прильнуть ко мне, Но я не знаю высшей сладости, Как быть с тобой наедине.
Не знаю, смерть ли ты нежданная Иль нерожденная звезда, Но буду ждать тебя, желанная, Я буду ждать тебя всегда.
|
Aromat Słońca
Niechaj was nie dziwi, że Słońce ma zapachy swe. Słońce, dźwięki, aromaty, Marzenia i barwne kwiaty W zgodny się złączyły chór, Jeden utworzyły wzór.
Słońce pachnie tchnieniem wiosny, Żywicznym zapachem sosny, Woń zielonej trawy ma I aromat siana źbła.
Zapach konwalii pijanej, Delikatnie światłem tkanej, Która tam zakwitła, gdzie Ziemia ostrą wonią tchnie.
Słońce świeci też dźwiękami: Zielonych listków szeptami, Słychać w nim śmiech młodych dziew I wiosenny ptaków śpiew.
Dla was, oczy niewidzące, Także mam coś – mówi słońce: Nie ujrzycie Raju bram, Lecz zapachy daję wam. A znają te aromaty Tylko ptaki, wy i kwiaty.
1899
Moje pieśni
Moje pieśni są niby szmer strumienia: Coraz wdzięczniejsze, coraz bardziej żywe, Namiętne, niby kobiece pragnienia I jak dziewczęce pocałunki tkliwe.
Bywają chłodne jak zimowe lody, Albo tak lekkie jak puszyste śniegi. Tak krystaliczne jak źródlane wody, Świetliste, niby chmurek złote brzegi.
Ja nie sam tworzę moich pieśni pienia, Górską lawiną w duszę mi spadają. Niekiedy lekkie przyniesie mi drgnienia Wietrzyk, miłośnie ze struną igrając.
Mych czułych pieśni migotliwe brzmienie Podpowiedziały deszcze rozdzwonione, Tających śniegów zabawne desenie W harmonii planet były podpatrzone.
Ja – tak po ludzku – nie jestem człowiekiem, Mnie porywają rzek rozlanych fale. I zapatrzony gdzieś, w morza dalekie, Swoje studźwięczne pieśni śpiewam stale.
|
Аромат Солнца
Запах Солнца? Что за вздор! Нет, не вздор. В Солнце звуки и мечты, Ароматы и цветы Все слились в согласный хор, Все сплелись в один узор.
Солнце пахнет травами, Свежими купавами, Пробуждённою весной, И смолистою сосной.
Нежно-светлоткаными, Ландышами пьяными, Что победно расцвели В остром запахе земли.
Солнце светит звонами, Листьями зелёными, Дышит вешним пеньем птиц, Дышит смехом юных лиц.
Так и молви всем слепцам: Будет вам! Не узреть вам райских врат, Есть у Солнца аромат, Сладко внятный только нам, Зримый птицам и цветам!
1899 г
Мои песнопенья
В моих песнопеньях журчанье ключей Что звучат все звончей и звончей. В них женственно-страстные шепоты струй, И девический в них поцелуй.
В моих песнопеньях застывшие льды, Беспредельность хрустальной воды. В них белая пышность пушистых снегов, Золотые края облаков.
Я звучные песни не сам создавал, Мне забросил их горный обвал. И ветер влюбленный, дрожа по струне, Трепетания передал мне.
Воздушные песни с мерцаньем страстей Я подслушал у звонких дождей. Узорно-играющий тающий свет Подглядел в сочетаньях планет.
И я в человеческом нечеловек, Я захвачен разливами рек. И, в Море стремя полногласность свою, Я стозвучные песни пою.
|
W moim ogrodzie
W ogrodzie mym jaśnieją róże białe, Jaśnieją białe i płonie czerwona. A w duszy mej marzenia drżą nieśmiałe I jedna myśl szalona.
Widziałem ciebie tylko raz, kochana; Tylko raz mogą spotkać się marzenia. Lecz moja miłość jest niepokonana, Płonie – i się nie zmienia.
Oglądam wciąż pobladłe twoje lica I fale włosów, jak pasma snów zgodnych I pociemniałą przychylność w źrenicach I czerwień ust łagodnych.
To, co tak pięknie szczęściem się nazywa, Z tobą poznałem tylko raz, kochana – Tak bezcielesna jak cień, wiecznie żywa, Miłość niezapomniana.
Miłość pijana jak grona dojrzałe A w duszy dźwięczy namiętność zbudzona. W ogrodzie mym jaśnieją róże białe I płonie tam czerwona.
|
В моем саду
В моем саду мерцают розы белые, Мерцают розы белые и красные, В моей душе дрожат мечты несмелые, Стыдливые, но страстные.
Тебя я видел только раз, любимая, Но только раз мечта с мечтой встречается, В моей душе любовь непобедимая Горит и не кончается.
Лицо твое я вижу побледневшее, Волну волос, как пряди снов согласные, В глазах твоих признанье потемневшее, И губы, губы красные.
С тобой познал я только раз, любимая, То яркое, что счастьем называется, О, тень моя, бесплотная, но зримая, Любовь не забывается.
Моя любовь — пьяна, как гроздья спелые, В моей душе — звучат призывы страстные, В моем саду — сверкают розы белые И ярко, ярко — красные.
|
Jesień (2)
Martwe przestrzenie. Smutne, niekończące się dale. Czemu nie ma cię nocą, bym miał z kim dzielić żale? Ostatni podmuch wiatru zaszeleścił listowiem, Tylko gwiazdy migocą, czując śniegi zimowe. Słyszę, jak czasem w ścianę okiennica uderzy. I bez końca, bez końca słyszę modlitwy słowa. Czuję twój pocałunek, ten wczorajszy, tak świeży. Na lasach, polach legła naszego losu droga. Gdzieś daleko, daleko, jakąś drogą nieznaną, Pędzi trojka i słychać jak dzwoneczek jej dzwoni. Stary dom opustoszał, któż tam w progu przystanął? Kim jest ten zapłakany? – Ach, wiatr zeschły liść goni! Ach ten listek, ten listek… Wiatr go zerwał, przegania… Gałąź stuka do okna. Dzień za dniem… Noc za nocą… Już znieść tego nie mogę. Czyje są tamte łkania? Ach, ucichnij! Ja tobie przyjść nie mogę z pomocą! Czy ty z sobą rozmawiasz? Wszak nikogo tu nie ma. Zawróć miły dzwoneczku, trudno żyć jest przeszłością. O głęboka jesieni, nocy chłodna i niema! Niepojęty los łączy ból rozstania z miłością.
|
Осень (2)
Осень. Мертвый простор. Углубленные грустные дали. Завершительный ропот шуршащих листвою ветров. Для чего не со мной ты, о друг мой, в ночах, в их печали? Столько звезд в них сияет в предчувствии зимних снегов.
Я сижу у окна. Чуть дрожат беспокойные ставни. И в трубе без конца, без конца - звуки чьей-то мольбы. На лице у меня поцелуй - о, вчерашний, недавний. По лесам и полям протянулась дорога судьбы
Далеко, далеко по давнишней пробитой дороге, Заливаясь, поет колокольчик, и тройка бежит. Старый дом опустел. Кто-то бледный стоит на пороге. Этот плачущий - кто он? Ах, лист пожелтевший шуршит.
Этот лист, этот лист... Он сорвался, летит, упадает... Бьются ветки в окно. Снова ночь. Снова день. Снова ночь. Не могу я терпеть. Кто же там так безумно рыдает? Замолчи. О, молю! Не могу, не могу я помочь.
Это ты говоришь? Сам с собой - и себя отвергая? Колокольчик, вернись. С привиденьями страшно мне быть. О, глубокая ночь! О, холодная осень! Немая! Непостижность судьбы: расставаться, страдать и любить.
1908
|