| Do pewnego tyrana
 Bywał tu kiedyś: jeszcze nie w bryczesach –
 w jesionce z flauszu; skulony, ponury.
 Zamknąwszy później bywalców w aresztach,
 rozwiązał kwestię wysokiej kultury,
 jakby w ten sposób się zemścił (nie na nich,
 tylko na Czasach) za upokorzenia,
 okropną kawę, nudę i wspomnienia
 partyjek oczka, w kafejce przegranych.
 
 Czasy ten odwet przełknęły z nawyku.
 Teraz tu tłoczno, znów się bawią setnie.
 Lecz nim się zajmie miejsce przy stoliku,
 coś korci, żeby w tył zerknąć dyskretnie.
 Wszystko jest inne – nikiel z pleksiglasem;
 w ciastkach czuć bromku dawkę należytą.
 Tuż przed zamknięciem wstępuje tu czasem
 w drodze z teatru, ale incognito.
 
 Gdy wchodzi, z miejsc się podrywają goście.
 Jedni – służbowo, a reszta – ze szczęścia.
 Skinieniem dłoni poniżej śródręcza
 przywraca nastrój wieczornej błogości.
 Popija kawę – teraz całkiem znośną,
 i je rogalik, cupnąwszy na krześle,
 tak smakowity, że i martwi głośno
 by potwierdzili, gdyby tylko wskrześli.
 
 styczeń 1972
   | Одному тирану
 Он здесь бывал: еще не в галифе --
 в пальто из драпа; сдержанный, сутулый.
 Арестом завсегдатаев кафе
 покончив позже с мировой культурой,
 он этим как бы отомстил (не им,
 но Времени) за бедность, униженья,
 за скверный кофе, скуку и сраженья
 в двадцать одно, проигранные им.
 
 И Время проглотило эту месть.
 Теперь здесь людно, многие смеются,
 гремят пластинки. Но пред тем, как сесть
 за столик, как-то тянет оглянуться.
 Везде пластмасса, никель -- все не то;
 в пирожных привкус бромистого натра.
 Порой, перед закрытьем, из театра
 он здесь бывает, но инкогнито.
 
 Когда он входит, все они встают.
 Одни -- по службе, прочие -- от счастья.
 Движением ладони от запястья
 он возвращает вечеру уют.
 Он пьет свой кофе -- лучший, чем тогда,
 и ест рогалик, примостившись в кресле,
 столь вкусный, что и мертвые «о да!»
 воскликнули бы, если бы воскресли.
 
 январь 1972
   |