|
I Czuję ulgę w mojej starej ranie, Po pijacku nie mówię od rzeczy. Dziś zapachem kwiatów w Teheranie I herbatą mocną chcę się leczyć. Sam właściciel czajhanu ją parzy I przed gościem w pokłonie się zgina, Czaj podając z uśmiechem na twarzy, Zamiast mocnej gorzałki lub wina. Gospodarzu, gość mnie, lecz z umiarem. W twym ogrodzie róże rozkwitają. Jedna oczu mnie urzekła czarem, Swą zasłonę nieco odchylając. U nas w Rosji, jak psa nie więzimy, Na łańcuchu dziewczęcej urody I całować się wszyscy uczymy Bez zapłaty, kindżałów, niezgody. Tej, co wdziękiem postawy czaruje I rumieńce jak zorza ma świeże, Z Chorossanu szal może daruję I utkany w Szirazie kobierzec. Mocna jest ta herbata w czajhanie, Próżne są gospodarzu twe lęki. Ja do siebie mam dziś zaufanie, Choć za ciebie nie dałbym poręki. Ty na drzwi nie spoglądaj tak trwożnie, Do ogrodu znam wejście tajemne… Nie na darmo błysnęły ostrożnie, Nad zasłoną dwie źrenice ciemne. 1924 II Zapytałem dziś rano w kantorze Gdzie za rubla dają półtumana, Jak po persku Rosjanin rzec może, Do prześlicznej Łały „ukochana”? Zapytałem też, kryjąc frasunek, Szeptem lekkim jak wietrzyka tchnienie, Jakie słowo czułe „pocałunek” W jej ojczystym języku ma brzmienie? I spytałem, gdy nie bez trudności, Mą nieśmiałość pokonać się dało, W jakich słowach mam rzec jej w przyszłości: „Jesteś moją, moją, piękna Łało”. Krótko odrzekł kantoru właściciel: O miłości nie mówią tu wcale, O niej tylko wzdycha się tu skrycie I błyskają oczy jak opale. Pocałunki imienia nie mają, Bo to nie są napisy nagrobne. One tylko czerwienią pałają, Do róż płatków na wargach podobne. Nie potrzebna miłości poręka; Jest radością, czasem biedą bywa. „Jesteś moją” – rzec może ta ręka, Która z twarzy jej zasłonę zrywa. 1924
III Szagané, ty moja Szagané! Ja z północy pochodzę – i cóż? Tobie pole pokazać dziś chcę, Blask księżyca nad łanami zbóż. Szagané, ty moja Szagané. Ja z północy pochodzę – cóż z tego, Księżyc stokroć tam większy ma blask. Choć urodą się pyszni Sziráz, Nie zastąpi pola riazańskiego. Ja z północy pochodzę – cóż z tego. Mogę tobie już pole przedstawić: Kolor żyta mają włosy me. Jeśli chcesz, na palce nawiń je – Ty z pewnością mi bólu nie sprawisz. Mogę tobie już pole przedstawić. Noc z księżycem, falisty łan zbóż W moich lokach odnajdziesz, kochana. Ty uśmiechaj się, żartuj do rana, Tylko nie budź w pamięci mej już Innych nocy, księżyca i zbóż. Szagané, ty moja Szagané! Na północy jest inna dziewczyna, Twoja postać ją tak przypomina! Może teraz wspomina też mnie… Szagané , ty moja Szagané! 1924 IV Saadi – powiedziałaś do mnie – Tylko w pierś całować miał. Chciej zaczekać – rzekłem skromnie – Też tę sztukę będę znał. Zaśpiewałaś: „Za Eufratem Róże milsze ziemskich dziew…” Gdybym został ja bogaczem, Inny bym ułożył śpiew I ściął róże swym kindżałem, By się tym pocieszyć, że Nie ma już na świecie całym Milszej niż ma Szagané. Zechciej mnie nie nękać przeto Więcej już nakazem swym. Kto urodził się poetą, W pocałunkach będzie nim. 19 grudzień 1924 V Nie pływałem nigdy po Bosforze, Więc o niego już nie pytaj mnie. W twoich oczach zobaczyłem morze I błękitne ognie na ich dnie. Do Bagdadu nie wiodłem karawan, By handlować jedwabiem i hną, Ale zechciej dla mnie być łaskawa, Na kolana przyjmij głowę mą. Jakże mam wytłumaczyć dziewczynie, Tego nie wiem doprawdy już sam, Że w dalekiej rosyjskiej krainie, Wielką sławę poety dziś mam. W mojej duszy wciąż dźwięczy talianka, W księżycowe noce słyszę psa. Czy nie zechce zobaczyć Persjanka, Jaka jest ojczysta ziemia ma? Ja nie z nudów tutaj przyjechałem, Niewidzialnie wciąż kusiłaś mnie. Niby dwa łabędzia skrzydła białe, Przyzywały mnie tu dłonie twe. Ja spokoju dziś szukam jedynie, Choć przeszłości nie przeklinam swej. Ty o swojej radosnej krainie, Opowiedzieć mi cokolwiek chciej. Zagłusz w duszy tęsknotę talianki, Wonnej czary daj poznać mi smak, Bym dalekiej północy mieszkanki Nie wspominał boleśnie aż tak. Nie pływałem nigdy po Bosforze – Lecz dla ciebie chcę o nim wciąż śnić. Wszystko jedno – masz oczy jak morze, Płomień w nich nie przestaje się tlić. 1924 VI Blask wieczorny w kraju szafranowym, Cicho róże biegną pośród pól. Miła, zanuć jedną z pieśni owych, W których Chajjam swój uciszał ból. Cicho róże biegną pośród pól. Jasny księżyc nad Szirazem płynie, Gwiazdy krążą jak motyli rój. Nie pochwalam, że czadrę jedynie Za kobiecy uznają tu strój. Jasny księżyc nad Szirazem płynie. Czy dla kobiet swych pogardę mając, Zakrywają ich cielesną miedź? Czy aż tak ich urodę kochają, Że ją tylko dla siebie chcą mieć, Zakrywając jej cielesną miedź? Ty za czadrą nie musisz się kryć, Zapamiętać chciej miła me słowa; Skoro krótko tak dane nam żyć I tak mało się szczęściem radować, Zapamiętać chciej miła me słowa. To, co w losie niepięknym tak bywa, Może w sobie wspaniały kryć skarb. Czy jest grzechem przed światem ukrywać, Tak rumianych policzków twych czar, Skoro matki-przyrody to dar? Cicho róże biegną pośród pól. Inna mi się kraina przyśniła. Ja wyśpiewam tobie, moja miła, Swój nieznany Chajjamowi ból… Cicho róże biegną pośród pól. 1925 VII Czyste, błękitne przestworze, Pójdę tam, w ten gąszcz kwitnący. Wędrowcze w lazur idący, Do pustyni dojść nie możesz. Czyste, błękitne przestworze. Ty pójdziesz łąki ogrodem – Ogrodem w rozkwicie dzikim, Ukażą ci swą urodę I przyciągną wzrok goździki. Ty pójdziesz łąki ogrodem. Szepty, szelesty w półmroku – Czułość jak w pieśni Saadiego I odbije się w twym wzroku Urok księżyca żółtego. Czułość jak w pieśni Saadiego. Szepnie coś Peri stęskniona, Cicho, jak fletnia Hassana. Żadna jej trwoga nieznana Z kibicią w mocnych ramionach, Jedynie fletnia Hassana. Takie są właśnie pragnienia Znużonych drogi trudami. Wonnego wietrzyka tchnienia Piję suchymi ustami, Wonnego wietrzyka tchnienia. 1925 VIII Chłodny blask złocisty księżyc śle, Oleandrów zapach zewsząd płynie. Miło jest wędrować w tej krainie, Której błękit tak spokojem tchnie. Tam daleko widnieje Bagdád, Gdzie śpiew Szecherezady rozbrzmiewał. Dziś już niczego jej nie potrzeba, Ucichł rozdzwoniony niegdyś sad. Jej cień, dalekiej przeszłości mit, Porósł dzisiaj trawami cmentarza. Ty nie szukaj tam kamiennych płyt I na widma umarłych nie zważaj. Spójrz jak piękny dokoła jest kraj I do róż się przybliżaj ustami, Przebaczenie w sercu wrogom daj, A błogością on cię oszafrani. Raduj się życiem i zakochaniem, Całuj, gdy złoty jaśnieje nów. Jeśli chcesz, uczcij kogoś w kurhanie, Byleś żyjącym nie mącił snów. Szeherezada śpiewała o tym, Pieśń tę powtarza tu każdy liść. Jeśli ktoś marzyć nie ma ochoty, Można jedynie mu współczuć dziś. 1925 IX Takie drzwi poznałem w Chorossanie, Których próg jest cały w płatkach róż. Zamyślonej Peri tam mieszkanie. Takie drzwi poznałem w Chorossanie, Lecz otworzyć ich nie mogłem już. W moich rękach jest niemało siły, Włos mój niby miedź i złoto lśni. Głos mej Peri dźwięczny jest i miły, W moich rękach jest niemało siły, Lecz nie mogłem otworzyć tych drzwi. Na cóż mojej miłości odwaga, Komu, o czym, śpiewać w pieśniach mi? – Skoro ich nie potrzebuje Szaga, Gdy nie mogłem otworzyć tych drzwi, Na cóż mojej miłości odwaga. Do Ojczyzny powracać już czas I opuścić ciebie Persjo miła, Czy na zawsze los rozdziela nas? Moja miłość do niej to sprawiła, Że powracać do Ojczyzny czas. Do widzenia Peri, do widzenia, Pozostawiam zamknięte drzwi twe. Ty mi dałaś radosne cierpienia, W kraju mym o tobie śpiewać chcę. Do widzenia Peri, do widzenia. 1925 X Błękitna ojczyzno Firdusiego, Pilnie dbaj, by w twej pamięci trwał, Obraz Rosjanina życzliwego, Który oczy zamyślone miał. Błękitna ojczyzno Firdusiego. Persjo, wiem, ty czarujesz pięknością, Jak płomienie twoje róże są. One swoją soczystą świeżością Kraj daleki przypominać chcą. Persjo, wiem, ty czarujesz pięknością. Dzisiaj piję ostatni już raz Aromaty, mocniejsze od wina I twe słowa, ma Szago jedyna, Gdy rozstania trudny nadszedł czas, Dzisiaj słyszę ostatni już raz. Czy cię kiedyś zapomnę na wieki? Dokąd rzuci mnie tułaczy los, Wszystkim ludziom, bliskim i dalekim, Będzie ciebie wysławiał mój głos. Nie zapomnę o tobie na wieki. O twe losy ja nie lękam się, Lecz, że chmurne dni czasem bywają, Pieśń o Rusi zostawić ci chcę – Pomyśl o mnie jej słowa śpiewając, A usłyszysz mój głos, Szagané. Marzec 1925 XI Być poetą, to znaczy czasami - Jeśli prawdy życia nie naruszę – Delikatną skórę swoją ranić I krwią uczuć koić cudze dusze. Być poetą – to swobodę sławić, Aby tobie była bardziej znana. Słowik śpiewa, ale on nie krwawi, Jego pieśń jest ciągle taka sama. Pieśń kanarka cudze naśladuje, Ona jest jak brząkadełko tanie. Własnych słów świat od nas oczekuje, Nawet takich, jak żaby kumkanie. Prorok chyba przesadził w Koranie, Zabraniając pić mocne napoje. Wina pić poeta nie przestanie, Gdy wybiera się na męki swoje. Gdy on ujrzy nawet, że kochanka Właśnie z innym dzieli swoje łoże, Ożywczego płynu sprawi szklanka, Że niewiernej nie ugodzi nożem. A choć zazdrość będzie go paliła, Świśnie głośno do domu wracając: Cóż, że umrę. Włóczęgi mogiła, To nie coś, czego w świecie nie znają. Siepień 1925 XII Dłonie miłej, niby dwa łabędzie, W moich złotych włosach się nurzają. Wszyscy ludzie, w całym świecie, wszędzie Swe miłosne pieśni powtarzają. Ja w dalekich stronach je tworzyłem I dziś pragnę to czynić na nowo, Bo wiem dobrze, jaką wielką siłę Ma czułością przepojone słowo. Gdy miłość w duszę do dna się wleje, Serce me bryłą złota się stanie, Tylko pieśni mej już nie ogrzeje Chłodny blask księżyca w Teheranie. Nie wiem, jak mam wieść dalej swe życie: Spłonąć w ogniu pieszczot miłej Szagi, Czy też dziwić się w starości skrycie, Skąd w mych pieśniach było tyle odwagi. Każdy człowiek gust jakiś posiada, Co dla uszu, czy oczu się godzi. Jeśli Pers byle jak pieśni składa, On nie może z Szirazu pochodzić. Może za moje słowa dzisiejsze, Ktoś w przyszłości też ganić mnie będzie: „Kiedyś śpiewał on pieśni piękniejsze, Lecz zgubiły go te dwa łabędzie”. Siepień 1925 XIII „Czemu padł księżyca blask zamglony Na Chorossanu sady i ściany, Jak bym szedł przez me rodzinne strony, Pod welonem z mgieł nocnych utkanym?” – Tak spytałem nocą, droga Łało, Zadumane drzewa cyprysowe. Żadne z nich odpowiedzi nie dało, Dumnie wznosząc ku niebu swą głowę. „Czemu smutne tak księżyca złoto?” – Zapytałem raz kwiaty na łące. I odrzekły: „Ty zapytaj o to Róży, cichym smutkiem szeleszczącej.” Róża płatki swoje rozchyliła I tak szeptem mi odpowiedziała: „Szagané innego już pieściła, Szagané innego całowała. Tego pojąć Rosjanin nie zdoła… Sercu – pieśń, pieśni – życie i ciało…” To dlatego księżyc zakrył woal I tak jego światło posmutniało. Tyle zdrad już dotąd popełniono, Łez i cierpień nie da się unikać. ……………………………………………….. Jednak wiecznie bądź błogosławioną Nocy z bzami i pieśnią słowika. Siepień 1925 XIV Ucisz się serce szalone! Cóż, szczęście nas oszukało, Współczucia nie okazało… Ucisz się serce szalone. Z czary księżyca kroplami Na kasztan żółty blask spływa. Nad Łały szarawarami, Twarz pod jej czadrą chcę skrywać. Ucisz się serce szalone. Jak dzieciom, wszystkim się zdarza Śmiać się i płakać czasami; Świat nas jednako obdarza Radością i cierpieniami. Ucisz się serce szalone. Tak wiele krajów zwiedziłem, Szczęścia szukając tam stale, Lecz tego, za czym goniłem, Dzisiaj nie szukam już wcale. Ucisz się serce szalone. Życie nie wszystko skłamało, Napijmy się nowej siły. Gdybyś tak serce zechciało Zasnąć na kolanach miłych… Życie nie wszystko skłamało. A to, co losem się zowie I jak lawina się toczy, Miłości naszej odpowie Słowika śpiewem uroczym. Ucisz się serce szalone. Sierpień1925 XV Radosny kraju, w błękit spowity! Za me pieśni oddałem zaszczyty. Trochę ciszej wietrze morski wiej – Słyszysz? słowik śpiewa róży swej. Słyszysz? róża zgina się i chyli, Serce pieśni odpowie po chwili. Trochę ciszej wietrze morski wiej – Słyszysz? słowik śpiewa róży swej. Jesteś dzieckiem – oczywista sprawa, Tak, jak moja poetycka sława. Trochę ciszej wietrze morski wiej – Słyszysz? słowik śpiewa róży swej. Droga Gelio, chciej wybaczyć, cóż Wiele było na mej drodze róż. Wiele róż się chyli i ugina, Sercem się uśmiechnie ta jedyna. Uśmiechnijmy się – i ty i ja – Bo tak piękną jest kraina ta. Trochę ciszej wietrze morski wiej – Słyszysz? słowik śpiewa róży swej. Radosny kraju cały w błękicie, Moim pieśniom zaprzedałem życie. Zamiast Gelii, tam gdzie krzewy śpią, Słowik w cieniu objął różę swą. 1925
|
I Улеглась моя былая рана - Пьяный бред не гложет сердце мне. Синими цветами Тегерана Я лечу их нынче в чайхане. Сам чайханщик с круглыми плечами, Чтобы славилась пред русским чайхана, Угощает меня красным чаем Вместо крепкой водки и вина. Угощай, хозяин, да не очень. Много роз цветёт в твоём саду. Незадаром мне мигнули очи, Приоткинув чёрную чадру. Мы в России девушек весенних На цепи не держим, как собак, Поцелуям учимся без денег, Без кинжальных хитростей и драк. Ну, а этой за движенья стана, Что лицом похожа на зарю, Подарю я шаль из Хороссана И ковёр ширазский подарю. Наливай, хозяин, крепче чаю, Я тебе вовеки не солгу. За себя я нынче отвечаю, За тебя ответить не могу. И на дверь ты взглядывай не очень, Всё равно калитка есть в саду… Незадаром мне мигнули очи, Приоткинув чёрную чадру. 1924 II Я спросил сегодня у менялы, Что даёт за полтумана по рублю, Как сказать мне для прекрасной Лалы По-персидски нежное «люблю»? Я спросил сегодня у менялы, Легче ветра, тише Ванских струй, Как назвать мне для прекрасной Лалы Слово ласковое «поцелуй»? И ещё спросил я у менялы, В сердце робость глубже притая, Как сказать мне для прекрасной Лалы, Как сказать ей, что она «моя»? И ответил мне меняла кратко: О любви в словах не говорят, О любви вздыхают лишь украдкой, Да глаза, как яхонты, горят. Поцелуй названья не имеет, Поцелуй не надпись на гробах. Красной розой поцелуи рдеют, Лепестками тая на губах. От любви не требуют поруки, С нею знают радость и беду. «Ты моя» сказать лишь могут руки, Что срывали чёрную чадру. 1924 III Шаганэ ты моя, Шаганэ! Потому, что я с севера, что ли, Я готов рассказать тебе поле, Про волнистую рожь при луне. Шаганэ ты моя, Шаганэ. Потому, что я с севера, что ли, Что луна там огромней в сто раз, Как бы ни был красив Шираз, Он не лучше рязанских раздолий. Потому, что я с севера, что ли. Я готов рассказать тебе поле, Эти волосы взял я у ржи, Если хочешь, на палец вяжи - Я нисколько не чувствую боли. Я готов рассказать тебе поле. Про волнистую рожь при луне По кудрям ты моим догадайся. Дорогая, шути, улыбайся, Не буди только память во мне Про волнистую рожь при луне. Шаганэ ты моя, Шаганэ! Там, на севере, девушка тоже, На тебя она страшно похожа, Может, думает обо мне… Шаганэ ты моя, Шаганэ. 1924 IV Ты сказала, что Саади Целовал лишь только в грудь. Подожди ты, бога ради, Обучусь когда-нибудь! Ты пропела: «За Евфратом Розы лучше смертных дев». Если был бы я богатым, То другой сложил напев. Я б порезал розы эти, Ведь одна отрада мне - Чтобы не было на свете Лучше милой Шаганэ. И не мучь меня заветом, У меня заветов нет. Коль родился я поэтом, То целуюсь, как поэт . 19 декабря 1924 V Никогда я не был на Босфоре, Ты меня не спрашивай о нём. Я в твоих глазах увидел море, Полыхающее голубым огнём. Не ходил в Багдад я с караваном, Не возил я шёлк туда и хну. Наклонись своим красивым станом, На коленях дай мне отдохнуть. Или снова, сколько ни проси я, Для тебя навеки дела нет, Что в далёком имени - Россия - Я известный, признанный поэт. У меня в душе звенит тальянка, При луне собачий слышу лай. Разве ты не хочешь, персиянка, Увидать далёкий синий край? Я сюда приехал не от скуки - Ты меня, незримая, звала. И меня твои лебяжьи руки Обвивали, словно два крыла. Я давно ищу в судьбе покоя, И хоть прошлой жизни не кляну, Расскажи мне что-нибудь такое Про твою весёлую страну. Заглуши в душе тоску тальянки, Напои дыханьем свежих чар, Чтобы я о дальней северянке Не вздыхал, не думал, не скучал. И хотя я не был на Босфоре - Я тебе придумаю о нём. Всё равно - глаза твои, как море, Голубым колышутся огнём . 1924 VI Свет вечерний шафранного края, Тихо розы бегут по полям. Спой мне песню, моя дорогая, Ту, которую пел Хаqям. Тихо розы бегут по полям. Лунным светом Шираз осиянен, Кружит звёзд мотыльковый рой. Мне не нравится, что персияне Держат женщин и дев под чадрой. Лунным светом Шираз осиянен. Иль они от тепла застыли, Закрывая телесную медь? Или, чтобы их больше любили, Не желают лицом загореть, Закрывая телесную медь? Дорогая, с чадрой не дружись, Заучи эту заповедь вкратце, Ведь и так коротка наша жизнь, Мало счастьем дано любоваться. Заучи эту заповедь вкратце. Даже всё некрасивое в роке Осеняет своя благодать. Потому и прекрасные щёки Перед миром грешно закрывать, Коль дала их природа-мать. Тихо розы бегут по полям. Сердцу снится страна другая. Я спою тебе сам, дорогая, То, что сроду не пел Хаям… Тихо розы бегут по полям. 1924 VII Воздух прозрачный и синий, Выйду в цветочные чащи. Путник, в лазурь уходящий, Ты не дойдёшь до пустыни. Воздух прозрачный и синий. Лугом пройдёшь, как садом, Садом - в цветенье диком, Ты не удержишься взглядом, Чтоб не припасть к гвоздикам. Лугом пройдёшь, как садом. Шёпот ли, шорох иль шелест - Нежность, как песни Саади. Вмиг отразится во взгляде Месяца жёлтая прелесть Нежность, как песни Саади. Голос раздастся пери, Тихий, как флейта Гассана. В крепких объятиях стана Нет ни тревог, ни потери, Только лишь флейта Гассана. Вот он, удел желанный Всех, кто в пути устали. Ветер благоуханный Пью я сухими устами, Ветер благоуханный. 1925 VIII Золото холодное луны, Запах олеандра и левкоя. Хорошо бродить среди покоя Голубой и ласковой страны. Далеко-далече там Багдад, Где жила и пела Шахразада. Но теперь ей ничего не надо Отзвенел давно звеневший сад. Призраки далёкие земли Поросли кладбищенской травою. Ты же, путник, мёртвым не внемли, Не склоняйся к плитам головою. Оглянись, как хорошо другом: Губы к розам так и тянет, тянет. Помирись лишь в сердце со врагом - И тебя блаженством ошафранит. Жить - так жить, любить - так уж влюбляться. В лунном золоте целуйся и гуляй, Если ж хочешь мёртвым поклоняться, То живых тем сном не отравляй. Это пела даже Шахразада, - Так вторично скажет листьев медь. Тех, которым ничего не надо, Только можно в мире пожалеть. 1925 IX В Хороссане есть такие двери, Где обсыпан розами порог. Там живёт задумчивая пери. В Хороссане есть такие двери, Но открыть те двери я не мог. У меня в руках довольно силы, В волосах есть золото и медь. Голос пери нежный и красивый. У меня в руках довольно силы, Но дверей не смог я отпереть. Ни к чему в любви моей отвага. И зачем? Кому мне песни петь? - Если стала неревнивой Шага, Коль дверей не смог я отпереть, Ни к чему в любви моей отвага. Мне пора обратно ехать в Русь. Персия! Тебя ли покидаю? Навсегда ль с тобою расстаюсь Из любви к родимому мне краю? Мне пора обратно ехать в Русь. До свиданья, пери, до свиданья, Пусть не смог я двери отпереть, Ты дала красивое страданье, Про тебя на родине мне петь. До свиданья, пери, до свиданья. 1925 X Голубая родина Фирдуси, Ты не можешь, памятью простыв, Позабыть о ласковом урусе И глазах, задумчиво простых, Голубая родина Фирдуси. Хороша ты, Персия, я знаю, Розы, как светильники, горят И опять мне о далёком крае Свежестью упругой говорят. Хороша ты, Персия, я знаю. Я сегодня пью в последний раз Ароматы, что хмельны, как брага. И твой голос, дорогая Шага, В этот трудный расставанья час Слушаю в последний раз. Но тебя я разве позабуду? И в моей скитальческой судьбе Близкому и дальнему мне люду Буду говорить я о тебе - И тебя навеки не забуду. Я твоих несчастий не боюсь, Но на всякий случай твой угрюмый Оставляю песенку про Русь: Запевая, обо мне подумай, И тебе я в песне отзовусь… Март 1925 XI Быть поэтом - это значит то же, Если правды жизни не нарушить, Рубцевать себя по нежной коже, Кровью чувств ласкать чужие души. Быть поэтом - значит петь раздолье, Чтобы было для тебя известней. Соловей поёт - ему не больно, У него одна и та же песня. Канарейка с голоса чужого - Жалкая, смешная побрякушка. Миру нужно песенное слово Петь по-свойски, даже как лягушка. Магомет перехитрил в коране, Запрещая крепкие напитки, Потому поэт не перестанет Пить вино, когда идёт на пытки. И когда поэт идёт к любимой, А любимая с другим лежит на ложе, Влагою живительной хранимый, Он ей в сердце не запустит ножик. Но, горя ревнивою отвагой, Будет вслух насвистывать до дома: «Ну и что ж, помру себе бродягой, На земле и это нам знакомо». Август 1925 XII Руки милой - пара лебедей - В золоте волос моих ныряют. Все на этом свете из людей Песнь любви поют и повторяют. Пел и я когда-то далеко И теперь пою про то же снова, Потому и дышит глубоко Нежностью пропитанное слово. Если душу вылюбить до дна, Сердце станет глыбой золотою. Только тегеранская луна Не согреет песни теплотою. Я не знаю, как мне жизнь прожить: Догореть ли в ласках милой Шаги Иль под старость трепетно тужить О прошедшей песенной отваге? У всего своя походка есть: Что приятно уху, что - для глаза. Если перс слагает плохо песнь, Значит, он вовек не из Шираза. Про меня же и за эти песни Говорите так среди людей: Он бы пел нежнее и чудесней, Да сгубила пара лебедей. Август 1925 XIII «Отчего луна так светит тускло На сады и стены Хороссана? Словно я хожу равниной русской Под шуршащим пологом тумана» - Так спросил я, дорогая Лала, У молчащих ночью кипарисов, Но их рать ни слова не сказала, К небу гордо головы завысив. «Отчего луна так светит грустно?» - У цветов спросил я в тихой чаще, И цветы сказали: «Ты почувствуй По печали розы шелестящей». Лепестками роза расплескалась, Лепестками тайно мне сказала: «Шаганэ твоя с другим ласкалась, Шаганэ другого целовала. Говорила: «Русский не заметит… Сердцу - песнь, а песне - жизнь и тело…» Оттого луна так тускло светит, Оттого печально побледнела. Слишком много виделось измены, Слёз и мук, кто ждал их, кто не хочет. . . . . . . . . . . . . . . . . . . Но и всё ж вовек благословенны На земле сиреневые ноч . Август 1925 XIV Глупое сердце, не бейся! Все мы обмануты счастьем, Нищий лишь просит участья… Глупое сердце, не бейся. Месяца жёлтые чары Льют по каштанам в пролесь. Лале склонясь на шальвары, Я под чадрою укроюсь. Глупое сердце, не бейся. Все мы порою, как дети. Часто смеёмся и плачем: Выпали нам на свете Радости и неудачи. Глупое сердце, не бейся. Многие видел я страны. Счастья искал повсюду, Только удел желанный Больше искать не буду. Глупое сердце, не бейся. Жизнь не совсем обманула. Новой напьёмся силой. Сердце, ты хоть бы заснуло Здесь, на коленях у милой. Жизнь не совсем обманула. Может, и нас отметит Рок, что течёт лавиной, И на любовь ответит Песнею соловьиной. Глупое сердце, не бейся. Август 1925 XV Голубая да весёлая страна. Честь моя за песню продана. Ветер с моря, тише дуй и вей - Слышишь, розу кличет соловей? Слышишь, роза клонится и гнётся - Эта песня в сердце отзовётся. Ветер с моря, тише дуй и вей - Слышишь, розу кличет соловей? Ты – ребёнок, в этом спора нет, Да и я ведь разве не поэт? Ветер с моря, тише дуй и вей - Слышишь, розу кличет соловей? Дорогая Гелия, прости. Много роз бывает на пути, Много роз склоняется и гнётся, Но одна лишь сердцем улыбнётся. Улыбнёмся вместе – ты и я – За такие милые края. Ветер с моря, тише дуй и вей - Слышишь, розу кличет соловей? Голубая да весёлая страна. Пусть вся жизнь моя за песню продана, Но за Гелию в тенях ветвей Обнимает розу соловей. 1925
|